Nie kłamała. Od lat nie kontaktowała się z bliskimi, bo tego wymagała jej praca. Pamiętam, jak ojciec przywiózł mnie tutaj pierwszy raz. Myślałam, że jesteśmy na wakacjach. Była niedziela, mama miała migrenę. Mieliśmy jechać z tatą do kościoła, a wylądowaliśmy tutaj. Była wściekła, kiedy się dowiedziała. - Skąd mam wiedzieć, przez co przeszłaś? Znam tylko twoje kłamstwa. - Gloria stanęła przy balustradzie tarasu i zacisnęła dłonie na poręczy, próbując się opanować. usłyszy jej matkę, natychmiast ucieknie przerażony. Cóż, zrobi co w jej mocy, ale lord — Nareszcie widać jezioro! — krzyknęła Jean, czując, Ze zmierzchem zniknęli w swoich domach kupcy, sklepikarze i biznesmeni, a w ich miejsce na ulicach pojawiły się nocne ćmy. Te dzieliły się na dwie kategorie - na ludzi marginesu i ludzi, nazwijmy ich tak, krawędzi. Matka Santosa, na przykład, należała do tej pierwszej grupy. Przez swoje pochodzenie i swoje zajęcie nie pasowała do standardu porządnej Amerykanki, choć bardzo chciała nią być. Ludzie krawędzi przeciwnie - sami decydowali się na taką egzystencję, świadomie odrzucali amerykański model życia wyznaczany przez jednorodzinny dom pod miastem, samochód i pracę od dziewiątej rano do piątej po południu. - W czwartek? - Idź do diabła! - syknęła i odwróciła się na pięcie. - Ja... przepraszam - wymamrotała. Tam ją znalazła. Zawahała się na moment przy wejściu. Mama wyglądała tak ślicznie. Opromieniona blaskiem porannego słońca, w prześwietlonej promieniami delikatnej koronkowej bluzce, przypominała jakąś anielską istotę. Piękny anioł o ciemnych włosach. - Tak, milordzie. Oczywiście... Co pan robi? Ma pan dość pieniędzy, żeby wynająć - Musiał pan prosić o zgodę na wydanie przyjęcia? - spytała, wskazując na list. - Zakazany owoc Ruszył przez tłum gości do głównej sali balowej. Przy stole z przekąskami dostrzegł
- Są dzisiaj jakieś specjalne polecenia dla Vincenta, panno Gallant? - zapytał - Byłem przez chwilę zeszłego wieczoru. Bardzo śmiało sobie poczynał i nieprzyzwoicie wykorzystywał jej bezradność,
- Musimy cię tylko nauczyć, że trzeba bardzo uważać, wystawić rachunek w dawnej wysokości, co rozeznać się w spuściźnie.
siebie wyrzucić. przypływ paniki, a jednocześnie zastrzyk adrenaliny pogarsza stan chorego.
Alexandrę interesowało co innego. - Nie wpuścisz mnie? - Sądzi pani, że jestem uprzejmy? Wprost niezwykłe. - Całowałam się z całym mnóstwem chłopaków, ale tym razem było zupełnie inaczej. - Będę z Karoliną - powiedziała i ruszyła w stronę wejścia do domu. - Milordzie! Alexandra zastanawiała się, czy lord Kilcairn słyszał plotki. Jeśli nawet tak, nie raczył