Opowiedział mu o spotkaniu z dawnym kolegą, o zdjęciach, na których widnieje – Dzięki. – Bentz złożył podpis i skinął głową. Chora noga dawała mu się we znaki, mięśnie w udzie płonęły żywym ogniem, biodro – Na molo była kobieta... Skoczyła i rzuciłem się za nią. Trinidad pomacał się po kieszeniach, znalazł papierosy. Wyjął jednego, wsunął do ust, Shana McIntyre nie uderzyła głową o brzeg basenu, choć na obramowaniu była krew. bez laski. Co prawda biodro bardzo go bolało, ale cisnął nieszczęsną laskę na tylne siedzenie. zatrzeszczała złowrogo, zatrzęsła się. tożsamość sobowtóra Jennifer. Ba, prawdopodobnie współpracuje z tą osobą. Muszą go Widział ją w rozedrganym upalnym powietrzu. W tej samej czarnej seksownej sukience. na krótko przed tym, jak i ją zaatakował. szczęście, że nie byli razem długo. się. – Wiesz, to tylko kwestia czasu. Pogoda się pogorszyła; chmury nad miastem pociemniały groźnie. Powietrze – gęste i
– Pokręcił głową. – Kiepska historyjka. – Nie wierzył w ani jedno słowo z tej bajeczki. Trzask. Tym razem Montoya też się nie roześmiał.
Ponieważ wczoraj były urodziny twojej córki. Ponieważ gnojek rozwodzi się z tobą. I ponieważ zamierza oskarżyć cię o przyczynienie się do śmierci dziecka. Twojego dziecka. Przestań. To tylko sen. Nic wielkiego. Nie ma w tym nic złego. Wyciągnęła z lodówki butelkę z wodą, otworzyła ją i wypiła do połowy. Woda od razu podeszła jej z powrotem do gardła. Caitlyn pochyliła się nad zlewem. Zwymiotowała. Kilka razy. W końcu nie miała już czym wymiotować, ale wciąż wstrząsały nią drgawki. Oblał ją zimny pot. Powinnaś zadzwonić do swojego psychiatry. Tracisz panowanie nad sobą. Ale nie miała do kogo zadzwonić. Doktor Wade wyprowadziła się niedawno i Caitlyn została pozbawiona jej wsparcia. Nie próbowała znaleźć innego terapeuty. Nie chciała. Aż do dzisiaj. Policja. Zadzwoń na policję. Dlaczego? Bo miałam krwotok z nosa? Ponieważ być może... po pijanemu... chciałam podciąć sobie żyły? Znowu. Może znowu próbowałaś - odezwał się natrętny głos w głowie. Jeśli zadzwonię na policję, zabiorą mnie. Trafię na oddział psychiatryczny. Może tam właśnie jest moje miejsce. - Nie! - spojrzała na swoje ręce i skrzywiła się. To było dawno temu. Wtedy omal nie straciłaś życia. Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz. Spokojnie. Po kolei. Przede wszystkim musi się uspokoić. Potem musi sprawdzić, czy drzwi są zamknięte, umyć się i posprzątać bałagan na górze. Ale najpierw musi zadzwonić do Kelly. Dowiedzieć się, co się stało. Może ta krew na górze to jej? Ogarnęła ją kolejna fala strachu i nerwowo wystukała numer do domku Kelly nad rzeką. Jej azylu, jak sama nazywała to miejsce. Sygnał. Jeden, drugi... - No, odbierz. Odbierz! - Trzeci sygnał. Caitlyn oparta o blat niemal modliła się, żeby siostra odebrała telefon. Czwarty dzwonek. „Cześć, dodzwoniłeś się, ale nie ma mnie w domu. Zostaw wiadomość”. - Kelly? Kelly? Jesteś tam? Jeśli tam jesteś, podnieś słuchawkę. Odbierz... tu Caitlyn... muszę z tobą porozmawiać... o wczorajszej nocy. Proszę, oddzwoń jak najszybciej. - Odłożyła powoli słuchawkę, próbując opanować panikę. Drżącą ręką odgarnęła z oczu włosy. Czy Kelly znów wyjechała z miasta? Może służbowo? Serce Caitlyn waliło jak oszalałe. Szybciej, szybciej. Myśl, Caitlyn, myśl. Komórka Kelly! Wystukała numer i czekała po cichu, licząc dzwonki i znów modląc się, żeby siostra odebrała. Jeden. Dwa. Trzy... - Odbierz, proszę! Włączyła się poczta głosowa: „Dodzwoniłeś się na komórkę Kelly. Zostaw wiadomość”. Cholera! Uspokój się. - Kelly, tu Caitlyn. Oddzwoń. To ważne. - Rozłączyła się i pomyślała, czy nie pojechać do domku Kelly. Tylko po co? Jeśli Kelly tam jest, to oddzwoni. Ale czy na pewno? Caitlyn wcale nie była tego pewna. – Szybciej! – warknęłanieznajoma. Lufa wbijała się w plecy Lorraine. – Tak. – Bentz oparł się o ścianę i na moment zamknął oczy, gdy po chwili otworzył je
morderstwo, które widziała w wizji. To go zaskoczyło. Początkowo jej nie wierzył, ale go – Doszło do kolejnego morderstwa. – To nie głos, to syk. zaciskała się, a raz rozluźniała. Boże, dlaczego z nim nie jest łatwo? Dlaczego nie może być
krwawi, powoli, tak, ale krwawi. Traci dziecko, którego tak bardzo pragnęła. śladów manipulacji. Napompowany adrenaliną, z nerwami napiętymi jak postronki, krążył po okolicy. Stanął chcę mieć z tym nic wspólnego. Muszę myśleć o emeryturze. Nie chcę tego spieprzyć. I nie – Nie pamiętasz? Domek pod Nowym Orleanem? – Bentz! – chciała zawołać, ale słowa utkwiły w gardle, zamiast krzyku rozległ się tylko koszmarze Los Angeles.